Wolny dzień w samym środku tygodnia. Nie mogliśmy zmarnować takiej okazji i przesiedzieć ten dzień na placu zabaw. Tym bardziej, że wciąż są wakacje, ja bardzo się staram na wszystkich terapiach, a rodzice przecież też mieli wolny dzień 🙂
WYCIECZKA!!!
Pojechaliśmy na wieś. Ależ to była przygoda.
Jechaliśmy wozem konnym i podziwialiśmy okolicę. Spacerowaliśmy po wsi i zaglądaliśmy do wszystkich domów.
Był tu kowal, który zrobił dla mnie kotka 🙂 Był szewc. Były Panie, które robiły masło – ja też je ubijałam, a potem mogłam zjeść chleb z tym masłem. Pycha! 🙂
Był też domek z ziołami, gdzie zostaliśmy poczęstowani herbatką miętową. Był dom, w którym robiono olej. Były studnie, wóz, kościół.
Przed każdym domem, na każdym podwórku biegały sobie zwierzęta – kaczki, kury, gęsi, indyki, kozy, owce. Wcale się nie bałam, tylko karmiłam, głaskałam i ganiałam zwierzęta 🙂
Po zwiedzeniu całej wsi pojechaliśmy jeszcze na krótką wizytę w muzeum miasta. Tam zobaczyłam jak kiedyś wyglądał gabinet lekarski i pokoje ludzi z miasta, którzy mieli więcej pieniążków.
Wieczorem wszystko opowiadałam babci przez telefon.